wtorek, 16 kwietnia 2024

Kodian Trio in Black Box!


O brytyjsko-belgijskim Kodian Trio wiemy wszystko, śledzimy ich każde artystyczne tchnienie ze zdwojoną uwagą, znamy wszystkie płyty, byliśmy – co oczywiste - na pewnym spontanicznym koncercie pięć lat temu, gdy Colin Webster, Dirk Serries i Andrew Lisle pichcili w poznańskim Dragonie swoje jakże oryginalne, free jazzowe danie.

Kodian za rok kończy dziesięć lat, a teraz, póki co, prezentuje najnowszy album koncertowy, który nas, wytrawnych znawców tematu, niczym nie zaskakuje, ale radości z odsłuchu i obcowania ze sztuką pisaną dużymi literami dostarcza kosmiczne wprost ilości. Samo zaś nagranie dość szybko sforuje się na listę najciekawszych nagrań gatunku upublicznionych w roku 2024.

So, welcome to Black Box!



 

Artyści rozpoczynają spektakl kolektywnym, zrównoważonym pod względem dynamicznym strumieniem post-jazzowych interakcji. Saksofon altowy wydaje się być na starcie najgłodniejszy z tej trójki niszczycieli. Płynie wysokim wzgórzem i szuka drobin melodii w kosmicznym pyle dźwięków. Tymczasem perkusja skrupulatnie stempluje ścieg improwizacji, a gitara szuka natchnienia w post-rockowych ornamentach. Muzycy zwinnie zagęszczają flow, ale nie idą tango. W pełni kontrolują przebieg wydarzeń, a pierwsze, ledwie śladowe spowolnienie serwują nam jeszcze przed upływem piątej minuty. Po niezbyt rozbudowanej fazie stonowanych dronów artyści kręcą nową spiralę improwizacji - Colin i Andrew moszczą się w locie wznoszącym, Dirk sadowi na ambientowym płaskowyżu. Kolejny przystanek syci się już drobnymi porcjami ciszy, dostarcza plejady drobnych, preparowanych fonii. Znów jednak trwa tylko kilka chwil. Dalsza faza pierwszego seta przypomina huśtawkę. Emocje falują, muzycy raz za razem podsyłają nam dźwiękowe i dramaturgiczne perełki. Tu kołem zamachowym narracyjnego zagęszczenia jest definitywnie drummer, który w okolicach 18 minuty doprowadza improwizację do prawdziwie free jazzowego ukropu. Ostatnie kilka minut pierwszej odsłony koncertu toczy się w mglistej aurze wystudzonych, balladowych dronów – najpierw to duo saksofonu i gitary, potem trio wsparte na perkusyjnych szczoteczkach.

Otwarcie drugiego seta zdaje się być szczególnie urokliwe. Lepi się z dźwięków rezonującego talerza, mrocznego ambientu gitary i szumów z saksofonowej tuby. Narracyjna intryga tkana tu jest z drobnych, filigranowych fraz. Jej narastanie trwa wiele minut, a muzycy znów mają wszystko pod kontrolą. Pierwsze spiętrzenie ma miejsce dopiero w okolicach 10 minuty. Tuż po nim jeszcze tylko kilka oddechów ciszy i swoje krótkie, ale precyzyjne solo prezentuje perkusista. Powrót do formuły tria następuje w oka mgnieniu. Narracja nabiera teraz wręcz rockowych emocji szybko docierając na kolejny szczyt. Zejście z niego wydaje się być jeszcze bardziej efektowne. Pracują talerze, syczy alt, a gitara snuje chmurę ambientu. Rodzi się drobna, smutna melodia, grana na wydechu, która niesie improwizację szeroką doliną. Kolejną spiralę opowiadania nakręca saksofonista. Perkusja zaczyna wybijać drobny rytm, gitara plącze się w gęste struny. Muzycy znów nie forsują tempa, raczej myślą o zgrabnej finalizacji, dbają o klimat i dawkowanie odpowiednich emocji. Samo zakończenie koncertu eksploduje wszakże mnogością wydarzeń - jest dynamiczne, czynione na kompulsywnych wydechu, pełne ognistych, brzmieniowych niespodzianek.

 

Kodian Trio Black Box (Raw Tonk Records, CD 2024). Colin Webster – saksofon altowy, Dirk Serries – gitara elektryczna oraz Andrew Lisle – perkusja. Nagranie koncertowe, Black Box, Münster, Niemcy, marzec 2022. Dwie improwizacje, 52:43.



piątek, 12 kwietnia 2024

Adam Pultz! Wade!


Duński kontrabasista i artysta dźwiękowy Adam Pultz, czasami używający także drugiego nazwiska Melbye, zaprasza nas na niesamowity spacer ulicami berlińskiego Kreubzergu, czasami także duńskiego Kammerslusen, w trakcie którego obok brzmienia miasta (i nie tylko) serwuje nam dźwięki ze specjalnie skonstruowanego/ zdekonstruowanego kontrabasu, który pracuje na tzw. sprzężeniu zwrotnym. Jego instrument brzmi chwilami elektro-akustycznie, w czym pomagają zjawiska zwane signal processing, definitywnie wszakże w sposób jedyny w swoim rodzaju. Taka też jest ta muzyczna opowieść. Zanurzamy się w niej po koniuszki naszych wyjątkowo nastroszonych uszu.



Pierwsza opowieść trwa dwadzieścia minut i budowana jest niezwykle pieczołowicie. Początkowo aktorem głównym spektaklu jest smyczek, który kreśli nisko osadzone plamy dźwiękowe zatopione w wiecznej, niemal rozmodlonej repetycji. Całość formuje się w dron, który z czasem rozlewa się coraz szerszym korytem, łapie echo, pogłębia ścieg, boleściwie mruczy. Po upływie około pięciu minut z tle zaczynają pojawiać się iskierki post-akustycznych fonii – delikatne skwierczenia, mroczne, filigranowe pulsacje. Po kilku kolejnych minutach dźwięki zlewają się w jeden strumień, choć każdy element składowy zdaje się być dobrze słyszalny. Całość przypomina żłobienie skały strugą szeleszczącej wody. Smyczek nie przestaje być w samym centrum uwagi, bywa, że delikatnie wspina się ku górze, by po chwili z łomotem upaść na samo dno. Basowa drama nabiera melodii, ale płynie strumieniem posadowionym coraz bliżej podłogi. Tymczasem strumień wody milknie, a całe spektrum dźwiękowe pozostaje w jurysdykcji smyczka, który w ułamku sekundy multiplikuje się, tworząc wielką armię wygłodniałych smyczków. Muzyk prawdopodobnie dociska struny, albowiem brzmienie orkiestry nabiera post-industrialnej masy. Po kilku okrążeniach narracja zapada się w mroczny ambient i przechodzi do fazy finalizacji, którą zdobią plejady drobnych, nie do końca akustycznych fonii – z jednej strony elektroakustyka instrumentu, drżenie strun, z drugiej dźwięki otoczenia, szmer deszczu, głosy ludzkie.

Druga historia, trwająca niewiele ponad dwanaście minut, zaczyna się w okolicznościach odrobinę nieakustycznych. Aura nagrania przypomina zapomnianą bocznicę kolejową z bogatym arsenałem brudnych, tajemniczych fonii. Całość sprawia wrażenia dość lekkiej, ulotnej, mimo, iż w tle pulsuje gęsty, elektroakustyczny dron. Z jednej strony ambient, z drugiej rytmiczne chrobotanie i echo, które także zdaje się mieć fakturę usianą pewną rytmiczną powtarzalnością. Dopiero po kilku nawrotach zdajemy sobie sprawę, iż to, co słyszymy, to kontrabasowy smyczek, który skacze po strunach. W tle pulsuje mroczne niebo, wyje szemrana cisza. Na koniec podróży narracja powraca do quasi industrialnej estetyki. Szare echo ambientu jest wszakże tym, co wieńczy ów niebywały album.

 

Adam Pultz Wade (Bandcamp’ self-release, DL 2023). Adam Pultz - FAAB (wzmocniony bas aktywowany sprzężeniem zwrotnym), signal processing, field recordings. Nagrania kontrabasu oraz nagrania terenowe (uliczne oraz cmentarne) zarejestrowane w Berlinie, na Kreuzbergu. W utworze pierwszym wykorzystano gastryczne dźwięki mikroorganizmów. Dźwięki dodatkowe w utworze drugim pochodzą z Kammerslusen, Dania. Dwa utwory, 32 i pół minuty.



 

wtorek, 9 kwietnia 2024

Evan Parker at 80! Big Celebration in Cafe OTO!


Londyn to miasto-galaktyka - wielkie, pełne kontrastów, przenikliwie piękne niczym najlepsze obrazy surrealistów w Tate Gallery, niebywale szalone i równie zagadkowe. Jednak centrum współczesnego świata muzyki improwizowanej umiejscowione jest dość daleko od zacnego Big Bena czy intrygująco przereklamowanego Tower Bridge.

Półgodzinna jazda dowolnym środkiem komunikacji z The City prowadzi nas do rejonu zwanego Dalston, który dwie dekady ścielił się porzuconymi strzykawkami i powszechnym brudem, dziś zdaje się być centrum naszej ukochanej muzyki i definitywnie nie tylko jej. W promieniu kilkuminutowego spaceru znajdziemy tu kilka najważniejszych przybytków kultury free impro/ free jazz, w tym cel naszego wczesnokwietniowego wypadu do Londynu – Cafe OTO.

W rzeczonym zaś klubie od progu wita nas Evan Parker, najważniejszy artysta muzyki swobodnie improwizowanej w stanie czynnej aktywności zawodowej i zaprasza na osiemdziesiąte urodziny. Dwudniowy festiwal, trzy sesje koncertowe, siedem setów - wszystko wykoncypowane i skompilowane przez zacnego Jubilata. Nie mogło nas tam nie być.



 

Na dobry początek, u progu sobotniego wieczoru, duet Spring Heel Jack, czyli Ashley Wales i John Coxon – jeden na odtwarzaczach kompaktowych, drugi na gramofonach, a pośród nich Evan Parker, który w okolicznościach syntetycznych brzmień zawsze sięga po saksofon sopranowy, bo jak sam twierdzi, tenor w takich sytuacjach przypomina słonia w składzie porcelany. SHJ dostarczają nam spokojną, niekiedy wręcz oniryczną powłokę dźwiękową, która niesie soczysty sopran od bram mroku po niebieskie sklepienia. Zdaje się, że idealny pomysł na poły relaksacyjne otwarcie uroczystości urodzinowych.

Po smakowitej przystawce czas na danie główne. Jubilat przesiada się na saksofon tenorowy, a u jego boku sadowią się Barry Guy na kontrabasie i Paul Lytton na perkusji. Najlepsze od czterdziestu lat trio swobodnej improwizacji nie szczędziło nam wrażeń. Nieforsujący tempa, ale bardzo precyzyjny w dozowaniu ekspresji saksofonista, mistrz stawiania perkusyjny zasieków, drummer pracujący głównie na werblu, ale masą perkusjonalnych przedmiotów, no i kontrabasista, tu w roli naczelnego kreatora, muzyczny erudyta, ciągle w mistrzowskiej formie, także pod względem fizycznym. Panowie na scenie mieli łącznie 234 lata i wszystko wskazuje na to, iż pozostaną na niej po wsze czasy.



Niepozbawiona słońca i definitywnie niedeszczowa niedziela proponowała dwa urodzinowe torty. Pierwszy z nich we wczesnych godzinach popołudniowych przyniósł aż trzy sety. Najpierw Mark Sanders Percussion Quartet z udziałem lidera, Milesa Lewina, Jima Bashforta i Tymka Jóźwiaka. Standardowy zestaw perkusyjny, small drum kit, wielki talerz i perkusjonalia z bongosami tworzyły tu poważny aparat wykonawczy, który budował spokojną, czują na niuanse brzmieniowe polirytmię. Muzycy w trakcie występu zamieniali się instrumentami, co kreowało dodatkową dramaturgię. Niedługo potem miała miejsce kolejna urodzinowa smakowitość – solowy występ Johna Edwardsa na kontrabasie. To przykład muzyka, który nigdy nie przestaje zaskakiwać, tu dodatkowo zdawał się być wyposażony w niekończącą się energię kreacji. Wspaniały set!

Podsumowanie popołudniowego koncertu, to występ wszystkich muzyków, który tego dnia już zagrali oraz Parkera, tu dzierżącego w dłoniach saksofon tenorowy. Kolejny spektakularny występ, który klasyczne, free jazzowe trio Parker/Edwards/Sanders przyniósł w świat perkusjonalnej, wielowymiarowej polirytmii. Całość przypominała zjawiskowy okręt niesiony wielkimi, tenorowymi podmuchami powietrza, a wsparty na rozhuśtanej bazie rytmicznej Percussion Quartet.

Urodzinowy capstrzyk zwieńczył wieczorny koncert, który przy okazji był też celebracją urodzin innej legendy muzyki improwizowanej, czyli Alexa von Schlippenbacha, kończącego tego dnia 86 lat. Muzyk zagrał w towarzystwie swojej żony, niemniej legendarnej pianistki Aki Takase. Para używała wszakże jednej klawiatury, udanie nawiązując do jednej z ich ostatnich koncepcji artystycznych, czyli koncertu na cztery ręce. Ów performance wywołał u publiczności spazmy emocji i euforii, ale płynęła ona zapewne głównie z faktu obecności na scenie tych, jakże wiekowych już muzyków, nie zaś z artystycznego punktu widzenia.



Na zakończenie urodzin Evan przygotował danie specjalnie – silnie eksplorowany w ostatnich latach, elektroakustyczny duet Trance Map z Mattem Wrightem, dźwiękowym designerem, na potrzeby koncertu został rozszerzony do oktetu. Na scenie OTO pojawili się goście dnia poprzedniego – Barry Guy na kontrabasie i Paul Lytton, tym razem perkusjonalia i elektronika, a także grupa nowych postaci imprezy – Pat Thomas na elektronice, Hannah Marshall na wiolonczeli, Ned Rothenberg na klarnecie i Peter van Bergen na klarnecie basowym. Parker, co oczywiste, zabrał teraz na scenę saksofon sopranowy. Muzycy zbudowali nam dzieło niemal epickie, gęste od dźwięków, pełne emocji, niebywale intensywne, choć prowadzone w spokojnym tempie, nastawione na brzmieniowe smaczki, świetną kooperację i stylowe akcje w podgrupach. Świetną robotę realizowała tu cała załoga elektroników, ale najpiękniejsze frazy płynęły ze strony instrumentów akustycznych, szczególnie klarnecisty, wiolonczelistki i kontrabasisty. Uff, jakiż to był spektakl!


Happy Birthday Dear Evan, see you at 90’ Celebration!

 

 

czwartek, 4 kwietnia 2024

Desarbres Ensemble – digitalna nowość cyklu płytowego Spontaneous Live Series


(informacja prasowa)

 

Minimalistyczna, medytacyjna opowieść „Desarbres” Ferrana Fagesa, w wykonaniu specjalnie na tę okazję stworzonego kwintetu festiwalowego, od 5 kwietnia dostępna jest na spontanicznym bandcampie!



Przypomnijmy, iż cykl płytowy „Spontaneous Live Series” dokumentuje koncerty, jakie miały miejsce w trakcie kolejnych edycji Spontaneous Music Festival, organizowanego przez Trybunę Muzyki Spontanicznej i Dragon Social Club od roku 2018. Obok zasadniczej edycji cyklu, która ukazuje się na płytach kompaktowych (jak dotąd trzynaście krążków), od roku ubiegłego istnieje także edycja dodatkowa, która publikuje wybrane koncerty poznańskiej imprezy wyłącznie w formie digitalnej. Na woluminach D01-D04 ukazały się dotychczas koncerty Low Vertigo, Mein Friend Der Baum, Almeida/Caicedo/Oleszak oraz Webster/Lisle.

Pierwszy piątek kwietnia przynosi digitalną nowość pod numerem katalogowym D05. To dokumentacja fonograficzna specjalnego projektu festiwalowego, bazującego na kompozycji Ferrana Fagesa, a wykonanego przez Desarbres Ensemble, który połączył muzyków polskich i zagranicznych, jacy uczestniczyli w szóstej edycji Spontaneous Music Festiwal w roku 2022. Partyturę katalońskiego gitarzysty, skomponowaną na potrzeby poznańskiej imprezy, wykonali - trębaczka Carina Khorkhordina, saksofoniści Tom Chant, Mateusz Rybicki i Michał Biel oraz kontrabasista Àlex Reviriego. Pełna ciszy i zadumy, medytacyjna narracja kwintetu kończyła ówczesną edycję imprezy.



Oto, co o tym koncercie pisano na łamach Trybuny Muzyki Spontanicznej i Jazzarium.pl w tradycyjnej, symultanicznej relacji koncertowej.

(…) Tak się bowiem fantastycznie złożyło, iż w trakcie ostatniego aktu festiwalu muzycy usiedli wśród publiczności, a ponieważ pełnoprawnym uczestnikiem minimalistycznej podróży była także wszechobecna cisza, każdy na widowni czuł się twórcą koncertu, wydając moc nieartykułowanych, filigranowych dźwięków, które stawały się elementem spektaklu, podobnie jak syrena przejeżdżającego samochodu i inne odgłosy z klubu i miasta. (…) Minimalistyczna epopea dźwięku i ciszy była doskonałym podsumowaniem szóstej edycji festiwalu – koiła nerwy po pokaźnych porcjach wspaniałego hałasu, była definitywnie performatywna i wspaniale wciągnęła do gry – czasami mimochodem – także publiczność.

Spontaneous Live Series D05, Desarbres Ensemble „Live at 6th Spontaneous Music Festival 2022”. Ferran Fages - kompozytor i nieruchomy dyrygent, Tom Chant – saksofon sopranowy, Carina Khorkhordina – trąbka, Michał Biel – saksofon barytonowy, Mateusz Rybicki – klarnet i Àlex Reviriego – kontrabas. Nagrane na żywo w trakcie Fast Forward 6. Spontaneous Music Festiwal, Dragon Social Club, Poznań, 8 października 2022. Jedna kompozycja, 42 minuty.



Link:

https://spontaneousliveseries.bandcamp.com/album/spontaneous-live-series-d05



środa, 3 kwietnia 2024

Spontaniczna wiosna w poznańskim Dragonie


(informacja prasowa)

 

Trybuna Muzyki Spontanicznej i Dragon Social Club zapraszają na wiosenne koncerty cyklu Spontaneous Live Series. W trakcie sześciu wieczorów posłuchamy w Poznaniu ognistego, punkowego free jazzu w wydaniu brazylijsko-portugalskim, ponadgatunkowego projektu, który łączy improwizatorów z krajów tzw. Grupy Wyszehradzkiej, klasyków improwizowanego dark ambientu, międzynarodowego kwartetu, który kojarzy kwiat iberyjskiej improwizacji z muzykami ze stolicy Niemiec, a także dwie formacje ze znaczącym udziałem muzyków skandynawskich – obie swobodnie improwizujące, jedna w pełni akustycznie, druga z kolei elektro-akustycznie.



 

Wiosenna edycja spontanicznego cyklu koncertowego rozpocznie się we środę 17 kwietnia. Do Dragona wróci wtedy jeden z naszych ulubionych improwizujących saksofonistów Yedo Gibson, a wraz z nim basista Felipe Zenícola oraz perkusista João Valinho. Tego ostatniego, podobnie jak Gibsona, świetnie znają miłośnicy albumów wydawanych przez Trybunę Muzyki Spontanicznej, z kolei Zenícola to m.in. stały uczestnik jednego ze składów Paala Nilssena- Love, czyli New Brazilian Funk. Ta trójka zwie się MOVE i gra wyjątkowo energetyczną muzykę improwizowaną, którą śmiało można otagować takimi określeniami, jak punk-rock, free-funk, noise-rock, czy też skojarzyć z takimi formacjami, jak PainKiller, czy Altered States. Koncert MOVE poprzedzi intrygująca, ponadgatunkowa eksploracja w wydaniu krajowym – zagrają gitarzysta Michał Sember i akordeonista Ryszard Lubieniecki.

Jeszcze w kwietniu, dokładnie 28-ego, do Poznania zawita improwizowany projekt wyszehradzki Quadrilateral Sound Exchange. Pod egidą węgierskiej inicjatywy JazzaJ czwórka artystów z Polski, Słowacji, Czech i Węgier – saksofonistka Paulina Owczarek, obsługujący elektronikę Daniek Kordik, gitarzysta i skrzypek Jan Mikyska oraz perkusista Attila Gyárfás – będzie swobodnie improwizować w formule ad hoc, zatem spotkają się na scenie po raz pierwszy. Obok Bratysławy, Pragi i Budapesztu ważną stacją trasy koncertowej będzie właśnie Poznań. W roli lokalnego suportu wystąpi ad hoc trio – saksofonista i klarnecista Michał Giżycki, gitarzysta Paweł Doskocz oraz perkusjonalista Michał Joniec. Dodajmy, iż projekt przewiduje także warsztaty instrumentalne, które poprzedzą koncert główny wieczoru.

Maj także przyniesie dwa wydarzenia koncertowe. Najpierw w niedzielę 12-ego zagra duet The Void Of Expansion, czyli belgijski gitarzysta Dirk Serries i norweski perkusista Tomas Järmyr. Obaj są bez wątpienia klasykami Improwizowanego dark ambientu, współtworzą m.in. formację Yodok III. To prawdziwa gratka dla wielbicieli mrocznych, niekończących się opowieści na mglistą gitarę elektryczną i masywną, rockową perkusję. Ten koncert, to powrót do Dragona Serriesa, festiwalowego headlinera z roku 2019, którego znamy również z wielu swobodnie improwizowanych nagrań na gitarze akustycznej.

Z kolei 23 maja do Dragona zawita trio swobodnie improwizujących artystów, których zaliczyć możemy do grona młodych gniewnych europejskiej muzyki kreatywnej – japońska pianistka Rieko Okuda, duński kontrabasista Asger Thomsen oraz niemiecki saksofonista Jonas Engel. Z pewnością wielbiciele tzw. technik rozszerzonych i dźwięków posadowionych blisko ciszy będą tego wieczoru zachwyceni.

W wymiarze spontanicznym wiosna, tak jak w kalendarzu gregoriańskim, kończy się w czerwcu. Wtedy to właśnie będą miały miejsce kolejne dwa wieczory z muzyką improwizowaną. Pierwszego dnia miesiąca zagra międzynarodowy, free jazzowy kwartet Gravelshard, który tworzą niemiecki gitarzysta Olaf Rupp, świetnie znani w Polsce przedstawiciele Półwyspu Iberyjskiego – portugalski trębacz Luis Vicente i katalońsko-portugalski perkusista Vasco Trilla, wreszcie niemiecki Amerykanin, kontrabasista John Hugnes.

Na koniec wiosennej przygody czeka nas formacja Teeth, która zabierze nas w zdecydowanie elektroakustyczną podróż. Grupę tworzą Skandynawowie: Anders Filipsen na instrumentach klawiszowych, Herman Müntzing obsługujący elektronikę oraz najbardziej rozpoznawalny w tym gronie, wielokrotny uczestnik spontanicznych wydarzeń w Dragonie, perkusista Håkon Berre. Każdy z artystów w arsenale swoich środków rażenia będzie miał także tzw. obiekty, na ogół amplifikowane. Ten koncert odbędzie się 11 czerwca.

 

Wiosenne koncerty Spontaneous Live Series:

17 kwietnia, Vol. 58 – MOVE: Yedo Gibson - saksofon, Felipe Zenícola – gitara basowa, João Valinho – perkusja + Michał Sember - gitara/ Ryszard Lubieniecki – akordeon

28 kwietnia, Vol. 59 – Quadrilateral Sound Exchange: Paulina Owczarek – saksofon altowy, Daniel Kordik – elektronika, Jan Mikyska - viola da gamba, gitara elektryczna i Attila Gyárfás - perkusja, gardon + Ad Hoc Trio: Michał Giżycki – saksofon, klarnet basowy, Paweł Doskocz – gitara elektryczna, Michał Joniec – instrumenty perkusyjne

12 maja, Vol. 60 - The Void Of Expansion: Dirk Serries - gitara, Tomas Järmyr – perkusja

23 maja, Vol. 61 – Trio: Asger Thomsen – kontrabas, Rieko Okuda - fortepian, Jonas Engel – saksofon, modyfikowana trąbka kieszonkowa

1 czerwca, Vol. 62 – Gravelshard: Olaf Rupp - gitara, Luis Vicente – trąbka, John Hugnes - kontrabas, Vasco Trilla – perkusja

11 czerwca, Vol. 63 – Teeth: Anders Filipsen – instrumenty klawiszowe, Herman Müntzing – elektronika, obiekty amplifikowane, Håkon Berre – perkusja, obiekty, elektronika